Po
wycieczce po Wrocławiu dotarłem wreszcie do hotelowego pokoju (hotel
czterogwiazdkowy, pokój zamówiony przez Urząd Marszałkowski we
Wrocławiu). Zaraz po wejściu czułem się jak Jaś Fasola w obcym mieście.
Przyzwyczajony do życia ulicznego i spania na podłodze a tu takie wow.
Tradycyjnie miałem problem z włączeniem światła pokój na kartę - ale
poradziłem sobie bez pomocy z recepcji :) Tylko obrazki na ścianach słabiutkie. Chyba pogadam z dyrekcją żeby zakupili kilka ode mnie :) Szkoda, że nie mam żadnych koleżanek ani fanek we Wrocławiu bo bym zaprosił jakieś na dłuuugą kolację :P Żałujcie.
A spacer? Wszędzie krótko i szybko, bo wszystko znam. Jedynie w trzech księgarniach zabawiłem dłużej. Tradycyjnie zjadłem obiad w Misiu - krupnik i naleśniki. A wieczorem czeka mnie jeszcze kilka kulturalnych atrakcji na mieście. I trzeba się wyspać bo z rana wyjazd w dalszą drogę.
Wieczór zacząłem od wizyty w synagodze. Tam spędziłem całą godzinę na
modlitwach powitania szabatu. Żydzi świetnie się bawią nawet podczas
nabożeństwa. A później uczta dla oka - spektakl o historii Lublina.
Lublin jest jednym z miast zaproszonych do europejskiej stolicy
kultury, aby zaprezentować swoje miasto. Było na co popatrzeć. Nie
byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o... no właśnie, 10 cm przede mną
stałą dziewczyna, też było na kogo popatrzeć. A wracając spotkałem Ulę
- znajomą z sieci. No i pora było wracać
|
|
28.05
W
sobotę wyjechałem na Stawy Milickie /55km od Wro/, gdzie wziąłem udział
w japońskim Dniu Dziecka. Prowadziłem tam warsztaty origami i
bodypaintingu. Pokazałem też kilka swoich prac. Zdjęcia i relacja na
Blogu Japońskie inspiracje.
Kiedy wróciłem z Milicza, popołudniu w sobotę, miałem nocować u siostry
ale okazało się że nie mogę, znalazłem się na ulicy. To nie był
przyjemny moment, kiedy nagle zostajesz bez dachu nad głową. Spędziłem
dwie godziny siedząc na nowym bulwarze patrząc na Ostrów Tumski.
Zastanawiałem się - co dalej. W niedzielę miałem zaplanowane spotkanie z
koleżanką - nie mogłem jej zawieść i nie przyjść. Jeszcze pochodziłem
po rynku, w Biedronce nie mieli już pieczywa, wiec darowałem siebie
jedzenie - jakoś wytrzymam. Niestety nie mam we Wro znajomych, którzy
mogliby mnie przenocować. Znam tylko dworzec i noclegownię dla
bezdomnych. Poszedłem tam, choć z wielkim strachem. Strach pokonałem.
Założyli mi kartę, dali materac, kołdrę, koc. Bezpiecznie spędziłem noc
razem z innymi bezdomnymi. O 7 rano musiałem już opuścić to miejsce,
podobnie jak inni. W nocy musiało padać, bo chodniki były mokre. Sklepy
też pozamykane, żeby coś zjeść. Woda z hydrantu musiała wystarczyć, zeby
się umyć i napić. Wiedziałem, że siostry zakonne wydają jakieś
jedzenie, ale nie znałem godziny. Na miejscu też nie było kartki o
której. Czekałem dwie godziny. Zaczęli się schodzić także inni
potrzebujący. O 10 otworzyli bramy. Gorąca herbata, kanapki, naleśniki z
serem, trochę chleba, słodka bułka i słoik zimnej zupy. Była też gorąca
zupa, ale nie miałem pojemnika. W parku zjadłem śniadanie. Chleb i zupę
oddałem innemu potrzebującemu. A później spotkałem się z koleżanką.
29.05
Niedzielne spotkanie z Julką. Od 7 rano bylem na nogach, ale nie będę
jej budził o tej porze, wiec zadzwoniłem ok 10.00. I też ją obudziłem :)
Umówiliśmy się w okolicach katedry. Bez żadnych planów, spontanicznie.
Blisko było do cerkwi, więc na chwilę tam weszliśmy - o wrażenia
pytajcie Julkę. A później zdecydowaliśmy się obrać kierunek - Ogród
Japoński. Chciałem gdzieś zostawić swoje ciężkie tobołki, ale
ostatecznie zabrałem je ze sobą. Ogród japoński, kwitnące różaneczniki,
irysy, ogromne karpie,woda, zielono. Tylko ludzi pełno. Zasiedliśmy na
mostku w otoczeniu kwitnących irysów i tak przegadaliśmy 2-3 godziny. To
był jedyny czas, kiedy mogłem zapomnieć o minionej nocy i zamiast łez
mieć uśmiech na twarzy. Dzięki Julka za poświęcony mi czas i wiele
radości.
|
|
W niedzielę tuż przed wyjazdem poszedłem na obiad do BAR MISZ MASZ. Była godz. ok 18.00. Siedziałem w barze sam. Przy stoliku obok usiadła fajna dziewczyna: blondynka, niebieskie oczy, czarne duże okulary, ubrana na szaro, w długich spodniach, tylko butów nie pamiętam :D wiek: wyglądała na studentkę. Zamówiła to samo co ja. Co jakiś czas sprawdzała telefon. Nie zdążyłem jej dać swojego nr tel, bo wcześniej zjadła i wyszła. Ech.... Ale obraz w głowie został. Mało prawdopodobne żebym ją jeszcze kiedyś spotkał, ale kto wie ?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz